Biega krzyczy Pan jegomość,
Gdzie podziała się świadomość!
Dzisiaj nie ma, wczoraj była,
Chcę by znowu się zjawiła!
Myślę więc gdzie by jej szukać,
Nie wiem w które drzwi mam pukać.
Pochłonąłem książek tysiąc,
Filmów pięćset, mógłbym przysiąc.
Jednak w polu mym widzenia,
Wciąż brakuje oświecenia.
Czasem jestem już tak blisko,
Czuję błogość, mam już wszystko.
Ale potem, bach, coś wraca,
Ludzie, szkoła, dom i praca.
Jak odnaleźć krztę boskości,
W mojej smutnej codzienności.
Kiedyś byłem biegać w lesie,
Już tak czułem, że mnie niesie.
Było mi tak błogo, lekko,
Gdy dreptałem leśną ścieżką.
Jednak później, znowu, w domu,
Umysł wraca po kryjomu.
Nawet człowiek nie wie kiedy,
Budzi się poczucie biedy.
Strachy, lęki, niedostatki,
Brak miłości od mej matki.
Milion przyczyn mej niedoli,
Ach, to straszne! Ach, jak boli!
Wiem, spróbuję Ayahuasci,
Tam odnajdę życia blaski.
Lub spakuję walizeczkę
I pojadę na wycieczkę.
W Indie, kraj tak oświecony!
Ponoć warto dać miliony.
Jednak może wpierw lokalnie,
Są satsangi, ponoć fajnie.
Jakiś mistrz, nie od parady,
Gada, lecz nie daje rady.
„Nie mam żadnej odpowiedzi”
Ja się pytam, co on bredzi?
Lecz zostaję, bo choć nudno
Zapłaciłem – siedzę, trudno!
Strasznie dłużą się godziny,
Robię już przeróżne miny.
Lecz powoli, z biegiem czasu,
W głowie coraz mniej hałasu.
Jeszcze ego sił ostatkiem,
Broni się przed swym upadkiem.
Jednak nie chce dalej walczyć,
Już ma dość, już musi starczyć.
Nagle, przełom, coś dociera.
Coś się rodzi, coś umiera.
Powolutku, nie z pośpiechem,
Jeden oddech za oddechem.
Mamy przecież całą wieczność,
Po co pośpiech i waleczność.
Patrz jak cisza, pojednanie
Odzyskują panowanie.
Gdy umysłu się nie śledzi,
Już nie trzeba odpowiedzi.
Nie ma nic już, nawet braku,
Chęci zmian, szukania znaku.
Przy prawdziwym zrozumieniu,
Już nie marzysz o spełnieniu.
Wszystko takim jest, jak było,
Jakby nic się nie zmieniło.
Lecz zarazem, wszystko inne,
Takie proste, tak niewinne.
Bez analiz, wad szukania –
To rezultat pojednania.
Już wiem! Więc, z tą świadomością,
Każdy miał jak z własną kością.
Ktoś ją chciał, ktoś jej nie lubił,
Lecz jej nigdy nikt nie zgubił.
Rafał Dobosz – Świadomość
Pieknie, dobitnie precyzyjne i takie prawdziwe!
Dziękuje!