Bunt dwulatka – jak go przetrwać i nie zwariować?

Bunt dwulatka – jak go przetrwać i nie zwariować?

with Brak komentarzy

„Nie, nie, nie, nie, nie!!!!” – to jeszcze do niedawna była najczęściej pojawiająca się wypowiedź u mojego synka. Bunt dwulatka (jak i każdego więcej-latka) nie należy do najłatwiejszych doświadczeń. Kto przez to przechodził ten wie. Ale odkąd zmieniłem nieco swój sposób reagowania, jest nam z synem obojgu nieporównywalnie łatwiej radzić sobie w takich sytuacjach.

Czasami wystarczy jedno zdanie, by Beniamin z totalnej złości momentalnie uspokoił się i zaczął mnie słuchać. Mimo że wcale nie dostaje tego, czego przed chwilą domagał się z całych sił. A to dlatego, że zamiast rzeczy o którą prosił, dostaje ode mnie coś innego. Coś czego potrzebuje w takim momencie zdecydowanie bardziej.

Zawsze zaglądaj pod spód

Najcenniejszą rzeczą jakiej nauczyłem się z Porozumienia Bez Przemocy (NVC), jest większa uważność na potrzeby i głębokie pragnienia. Często na co dzień prosimy kogoś o coś, ale rzadko zastanawiamy się po co tak naprawdę jest nam to potrzebne.

Zwykliśmy przywiązywać się do rzeczy, czynności oraz słów, ale rzadko zastanawiamy się co konkretnie mają nam one dawać. Nie myślimy o tym jak chcemy się dzięki nim czuć i czego chcemy w ten sposób doświadczać. A przecież to dużo ważniejsze niż to co robimy my lub inni.

Sęk w tym, że nasz umysł w procesie ewolucji, musiał nauczyć się upraszczać rzeczywistość. Bo tylko w ten sposób mogliśmy przetrwać w świecie pełnym niebezpieczeństw. Kluczowy był wtedy czas reakcji na zagrożenie, a nie bycie w pełni świadomym swoich uczuć, potrzeb i najgłębszych pragnień.

Umysł wciąż szuka zagrożeń

Czasy się zmieniły, ale nasze umysły nadal funkcjonują w dużej mierze tak samo jak dawniej. Dlatego nawet gdy jesteśmy zupełnie bezpieczni w naszych domach, nasze zmysły są cały czas czujne i wypatrują niebezpieczeństw.

Dlatego kiedy widzimy, że jakaś sytuacja jest dla nas trudna, rzadko zastanawiamy się dlaczego tak jest. Natychmiastowo odpalany jest za to mechanizm obronny. W postaci walki, ucieczki lub zmrożenia. Tak jakby od tego, że mąż kolejny raz nie kupił śmietany miało zależeć nasze życie. Albo jak gdyby fakt, że dziecko ma bałagan w pokoju, groziło upadkiem naszej cywilizacji.

Nasz podświadomy umysł nie zdaje sobie sprawy, że w dzisiejszych czasach najczęściej do przetrwania potrzebne jest nam zupełnie coś innego. Znacznie ważniejsze od ciągłej walki z otaczającym nas światem jest dbanie o swoje zdrowie fizyczne oraz psychiczne, a także o relacje z innymi. A tak się składa, że bycie w ciągłej gotowości do walki lub ucieczki nie służy budowaniu żadnego z powyższych.

Ciągła obawa przed zagrożeniem może wywoływać w ciele stres, który będzie miał negatywny wpływ zarówno na ciało jak i na psychikę. Natomiast upraszczanie wszystkiego w naszej głowie i nie dawanie sobie czasu na głębsze zrozumienie sytuacji, może prowadzić do częstych kłótni. A te bezpośrednio obniżają nasz poziom szczęścia, przynajmniej dopóki nie nauczymy się 'kłócić’ w sposób konstruktywny.

Zamiast wciąż uważać – bądź uważny

Jest też dobra wiadomość – nasz świadomy umysł jest w stanie uczyć tą podświadomą część, która steruje naszym zachowaniem przez zdecydowaną większość dnia. Możemy nie tylko nauczyć go, że jest bezpiecznie, ale nawet wyszkolić go w byciu uważnym na nasze potrzeby i głębokie pragnienia. Musimy tylko włożyć w to trochę wysiłku i być w tym wystarczająco wytrwałym.

Według mnie, najlepiej zacząć od treningu uważności. Zacznij po prostu obserwować co w tej chwili dzieje się w Twoim ciele i umyśle. Możesz w tym celu zamknąć na chwilę oczy i przyjrzeć się temu jak się teraz czujesz. Przechodząc w myślach przez wszystkie części swojego ciała sprawdź, czy są w nich jakieś napięcia, ból, odrętwienie? Czy jest w nich odczucie chłodu, a może przyjemne ciepło? Staraj się nie oceniać tych odczuć, ani ich nie zmieniać, po prostu im się przyglądaj i pozwól im być.

Następnie zacznij obserwować swoje myśli, znów nie próbując nic zmieniać. Po prostu patrz jak się pojawiają i co się z nimi dzieje. Nie próbuj ich zatrzymać, pozwól im przychodzić i odchodzić, tylko się im przyglądaj. Gdy zaczniesz myśleć „to bez sensu”, albo „to się nie uda” – zauważ tylko, że pojawiła się w Tobie taka myśl i potraktuj to jako część ćwiczenia.

Kontynuuj przez kilka minut zauważanie jakie to kolejne myśli będzie Ci podsuwał Twój umysł. Poczuj się jak ciekawe świata dziecko i przyglądaj się tym myślom tak, jakby pojawiały się w Twojej głowie po raz pierwszy w życiu. Nie zakładaj co wydarzy się dalej – po prostu obserwuj co się wydarza.

Po co tyle zachodu?

Jeśli przyłożysz się do powyższego ćwiczenia i poświęcisz mu co najmniej kilka-kilkanaście minut, być może zaczniesz czuć się bardziej obecny i być w lepszym kontakcie z tym co się teraz wydarza – w Tobie i wokół Ciebie. To świetna baza do tego, by przyglądać się temu co stoi za naszymi pragnieniami. A także do tego by czasami pomagać innym w zauważaniu ich potrzeb i tego czego pragną w głębi serca.

Właśnie to staram się robić, kiedy widzę, że mojemu synowi jest z czymś trudno. Małe dzieci nie mają jeszcze dostępu do świadomego zauważania swoich potrzeb i głębokich pragnień. Dlatego często mocno się przywiązują do tego o co proszą. I dlatego tak trudno im pogodzić się z odmową. Stąd tak ważna jest rola rodzica, by pomóc dziecku lepiej zrozumieć siebie i nauczyć go wyrażać co czuje i czego chce.

Kiedy odmawiam mojemu synowi wzięcia czegoś, zawsze staram się być uważny na to jak on może się czuć. Nie zapomnę jak jakiś czas temu Beniamin chciał pobawić się kolekcjonerskim modelem auta należącym do jego dziadka. Niestety był to bardzo cenny dla dziadka model i nie mogłem mu go dać do zabawy.

Zaproponowałem więc synkowi, że pójdziemy pobawić się innymi samochodzikami. Czasami takie proste odwrócenie uwagi działa, ale nie tym razem. Beniamin powtórzył swoją prośbę kilkukrotnie i po moich kolejnych odmowach zaczął krzyczeć i tupać nogami. Łzy zaczęły napływać mu do oczu, a wszelkie próby przekierowania jego uwagi na coś innego tylko wzmagały jego frustrację. Zaczęły mi się powoli kończyć pomysły i było mi przykro patrząc na okropnie smutną minkę syna.

I wtedy z pomocą przyszła… empatia

Na szczęście przypomniałem sobie to, czego uczyłem się na warsztatach z NVC. Zatrzymałem się na chwilę, dając sobie czas na złapanie kontaktu ze sobą. By móc zobaczyć syna bez oceniania z mojej strony. Po chwili po prostu zapytałem syna o to, co wydawało mi się że widzę. „Co, jest Ci smutno, bo nie możesz pobawić się tym samochodzikiem, a bardzo Ci na tym zależy?”

Nie powiedziałem tego ot tak sobie. Naprawdę czułem, że jestem przy nim obecny i że widzę jak jest mu źle. Po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów, Beniamin zamilkł i popatrzył mi głęboko w oczy. Jakby chciał sprawdzić czy naprawdę mam na myśli to co powiedziałem, czy tylko klepię regułki.

Odniosłem wrażenie, jakby te kilka słów, w połączeniu z moją prawdziwą uważnością na niego, pomogły mu poczuć się zrozumianym i zobaczonym. I że to mu wystarczyło. Dostrzegłem w jego oczach głęboką wdzięczność, mimo że nadal połączoną ze smutkiem i łzami cieknącymi po policzkach.

Choć tak wiele działo się na poziomie emocji, w rzeczywistości trwało to wszystko zaledwie jedną, może kilka sekund. Beniamin kiwnął głową w odpowiedzi na moje pytanie i jakby nigdy nic odszedł od autka, kierując się do innego pokoju. A ja stanąłem w szoku i niedowierzaniu, że tak łatwo mogłem mu pomóc.

Oczywiście, nie zawsze jest tak łatwo i szybko. Często potrzebne jest jeszcze odnalezienie dlaczego syn chciał coś zrobić, jakie głębokie pragnienie lub potrzeba za tym stały. Często wymaga też solidnego wytłumaczenia dlaczego nie może dostać tego o co prosi. Następnie warto zaproponować coś innego, co może go wesprzeć w zaspokojeniu tej głębszej potrzeby.

Nie pomijaj najważniejszego!

Kluczowy, a zarazem najczęściej pomijany jest pierwszy krok. On jest niesamowicie ważny, więc naprawdę, nie lekceważ go. Zatrzymaj się i prawdziwe zauważ, że dziecko czegoś pragnie i że jest mu z tym trudno. Wypowiedz to na głos, a następnie zaczekaj chwilę.

Nie pędź od razu z wyjaśnieniami i logicznymi argumentami. Pokaż dziecku, że jego potrzeby i emocje są dla Ciebie ważne. Poświęć uwagę tylko tym emocjom, nie goniąc przez chwilę za swoimi myślami i wizjami jak dziecko powinno się zachowywać.

Wiem, dla Ciebie może się to wydawać trywialne czy wręcz sztuczne. Sam miałem opory przed stosowaniem tego. Przecież to oczywiste, że wiem o co dziecko prosi. Ale uwierz mi – ono naprawdę może nie zdawać sobie z tego sprawy.

Dziecko o coś Cię prosi, widzi że jest to w Twoim zasięgu, a jednak mu tego nie dajesz. Myśli sobie – „Może moi rodzice mnie nie rozumieją? Może nie słyszą co mówię?”. I dopóki nie poczuje się usłyszane, wzięte pod uwagę i zaakceptowane ze swoimi emocjami, dopóty nie będzie nawet chciało słuchać Twoich wyjaśnień. Po prostu spróbuj kilka razy to zrobić, a sam zobaczysz jak wiele to potrafi zmienić.

Praktyka czyni mistrza

Dopiero gdy widziemy, że dziecko czuje się zauważone i wysłuchane, możemy przejść do wyjaśnień i ew. szukania  zamiennika. Wiem, że znajdywanie powodu dla którego dziecko czegoś chce, nie jest wcale łatwe. Na szczęście dzieci nie mają aż tak wiele potrzeb jak mogłoby się wydawać.

Mój syn np. najczęściej krzyczy gdy jest znudzony, przemęczony, niewyspany, głodny lub przestymulowany. Znając jego najczęstsze niezaspokojone potrzeby i uważnie obserwując jak zachowywał się przed wybuchem złości, dużo łatwiej jest znaleźć sposób by go jakoś wesprzeć.

Zresztą tu nie chodzi tylko o złagodzenie konfliktu i zażegnanie złości u dziecka. Mam wrażenie, że w takich sytuacjach, Beniamin dostaje ode mnie coś znacznie ważniejszego niż zaspokajanie swojej chęci zabawy czy odkrywania świata. Uczy się, że jego emocje i potrzeby są dla mnie ważne, nawet kiedy mu czegoś odmawiam. I że nie musi ich tłumić, ani też poddawać się im w zupełności. Uczy się, że czasem samo bycie w kontakcie ze swoimi emocjami i potrzebami może przynieść ulgę.

Ja uczyłem i nadal uczę się tego wszystkiego dopiero w dorosłym życiu. I przynosi mi ogromną radość, że mój syn może odkrywać to już w bardzo wczesnej młodości. Jednak pamiętajcie, że na naukę nigdy nie jest za późno. I że możecie nauczyć się dbać o siebie w każdej chwili swojego życia.

Dajcie znać w komentarzach jak Wy radzicie sobie w takich sytuacjach, gdy dziecko bardzo czegoś chce, a Wy nie możecie mu tego dać.

A jeśli chcecie bym pokazał Wam więcej moich sposobów na podnoszenie poziomu szczęścia swojego i innych, zapraszam Was na bezpłatne szkolenie online.

Pokazuje w nim jak możecie wykorzystać niektóre elementy komunikacji empatycznej, by odnajdywać na co dzień nieco więcej radości i spełnienia, w oparciu o potrzeby i głębokie pragnienia. A także jak można znaleźć ukojenie nawet w najtrudniejszych życiowych sytuacjach, wykorzystując do tego elementy ACT, czyli Terapii Akceptacji i Zaangażowania.

Wszystkiego tego dowiecie się z 50-minutowego, upakowanego wiedzą i praktycznymi ćwiczeniami filmu szkoleniowego, do którego bezpłatny dostęp możecie uzyskać klikając w poniższy przycisk:

0 0 votes
Ocena artykułu
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments